Przyznaj się, sama przed sobą. Kiedyś blokowało mnie to bardzo często. W sprawach zawodowych i prywatnych. Błahych i o większym gabarycie. Ostatecznie stałam w miejscu, byłam sfrustrowana i miałam pretensje do wszystkich. Nie powiem Ci, że spłynęła na mnie światłość i postanowiłam „robić swoje”. Nie, ale wytłumaczę Ci konsekwencje, jakie niesie za sobą to jedno zdanie w Twojej głowie.
Do napisania tego tekstu skłoniły mnie moje ostatnie rozmowy i spotkania – z architektami i projektantami. Praktycznie na każdym z nich padało „Chciałabym/ chciałbym rozwinąć swoją markę…” – super, bo to już pokazuje, że jest chęć do zrobienia pierwszego kroku, a jak wiemy, chęci są ważne. Wiemy też, że wiele właśnie na ich etapie się kończy. Wracając jednak do moich rozmów z Twoimi koleżankami i kolegami z branży – mieli świetne pomysły, żeby coś zrobić, trochę inaczej niż konkurencja, trochę bardziej „po swojemu”, ale… „Co ludzie powiedzą…”. Tu jeszcze powstrzymam się od podzielenia się z Tobą moimi przemyśleniami.
Druga sytuacja. Architekt widzi, że jej konkurencja pokazuje twarz, robi fajny content i nie jest on wcale jakiś wymyślny. Okazuje się, że może robić to samo. Och nawet lepiej! Mówię jej – super to działaj. Daje konkretne wskazówki, nawet wstępnie rozpisujemy plan i za chwilę słyszę już pierwsze sylaby „Magda, ale co…”.
W takich momentach płonę. Dosłownie. Mamy pomysł, chcemy robić coś inaczej niż inni, lepiej, dać nową wartość. Widzimy REALNĄ potrzebę na rynku i wiemy, że możemy, a nawet musimy na nią odpowiedzieć. Cholera – jest nawet całkiem konkretny plan, który okazuje się, że wcale nie jest ani kosztogenny, ani czasogenny. Pojawia się jednak inna blokada. Obawa przed tym, co powiedzą i pomyślą inni.
Miałam podobnie 2-3 lata temu, ale ostatni rok pokazał mi, że uwolnienie się od opinii innych i tego toksycznego myślenia to był moja najlepsza decyzja – prywatnie i zawodowo. Przykład? Jeszcze te 2 lata temu strasznie nie chciałam pokazywać się na Stories, uważałam, że to nie jest dla mnie, że ludzie będą komentować np. moje zęby, albo mimikę. A gorzej, jeśli powiem coś, z czym się ktoś inny nie zgodzi. I co to będzie? Nie dopuszczałam w swojej głowie nawet myśli o przejęzyczeniu. Pierwsze nagranie było dla mnie jak trauma. 56 prób. Każda była beznadziejna. 56 też. Moim zdaniem. Poszła w świat i nic się nie wydarzyło. Nic złego, bo dobrego wiele – dostałam komentarze, że fajnie, że wreszcie mnie widać. Och, ale to nie był taki podmuch wiatru w moje skrzydełka, żebym teraz zaczęła robić daily vlogi z życia PRowca. Powoli. Zwróć uwagę, że nawet teraz nie nagrywam się 24h – raz na dwa dni i nie jest to pokazania, jak piję kawusie. Raczej konkretna, merytoryczna treść kierowana do moich odbiorców. Pewnie jakiś Social Media Manager krzyczałby „ZA MAŁO”/ „KRĘĆ ROLKI”/ „TAŃCZ”. Nie. Dla mnie wystarczająco. Dla mojej społeczności też. Znam ją. Poza tym nie byłabym sobą. A chcę być autentyczna, nie chce na siłę doklejać swojego uśmiechu, bo statystyki… Po co o tym piszę i dlaczego Ty w zasadzie to czytasz? Bo musisz wiedzieć, że w samym ostatnim kwartale zeszłego roku moja zwiększona aktywność na social media i przełamanie siebie, odseparowanie się od myślenia innych na mój temat spowodowało, że wzrost dochodów był większy o 37% niż poprzedni kwartał. Nie liczę tego nawet w kontekście kwartału rok do roku, bo ten wzrost byłby zdecydowanie większy. Biznes prowadzimy przede wszystkim dla pieniędzy. Satysfakcja z pracy jest ważna, ale dla mnie w życiu też ważne są pieniądze – one są moim NARZĘDZIEM do spełniania marzeń.
To tylko jeden z wielu przykładów ostatnich miesięcy. Przestałam się zastanawiać, co pomyślą inni. Pracownicy, rodzina, przyjaciele, partnerzy biznesowi, klienci, KONKURENCJA itp. Do momentu jak nie gadam bzdur i dbam o jakość oraz merytoryczność przekazu, a finalnie nie mam poczucia obciachu, to jest ok. Dużo ostatnio zmieniłam w swoim życiu zawodowym i prywatnym. Któregoś dnia usiadłam z kartką i zaczęłam rozpisywać swoje obecne działania, potrzeby rynku, jakie widzę, ale też to, co mogłabym i chciała zrobić + to, co mi to realnie przyniesie oraz co muszę zrobić, żeby to zrealizować. No lista była dosyć tęga. Dobra perspektywa rozwoju marki. Jednak jak na zawołanie pojawiły się te myśli (odhacz, proszę, w swojej głowie te, z którymi się zgadzasz):
Jaki wynik? Jak więcej niż 4/6 to „Witaj w moim świecie”! Po tym szybkim „samobiczowaniu” zrobiłam kolejny krok i zaczęłam to analizować.
Chcę rozwijać swoją markę i jeśli nie ma żadnych czynników zewnętrznych, które realnie mogą blokować realizację mojego planu, to muszę działać. Dlaczego więc mam dać sobie już na początku wkręcić, że odbiór mojej osoby będzie negatywny? Trzeba spróbować, dać sobie czas i zebrać feedback. Zwróć uwagę, że częściej to my sobie dopowiadamy „co pomyślą inni” – jak często spotkałaś się z tym, że ktoś Ci powiedział wprost co myśli o Tobie i np. Twoim wyglądzie? Albo komentuję, czy masz wiedzę, albo jej nie masz? Jesteś architektem. Twoja praca jest wystawiona na ciągłą ocenę. Klient niczym Neron daje kciuk w dół, kciuk w górę w zależności od tego, czy podoba mu się Twój projekt, czy nie. I co? To Cię nie przeraża? Tu musisz się liczyć ZAWSZE z oceną albo ktoś jest zachwycony wizją swojego mieszkania, albo prosi o poprawkę. Przecież od tego zależy, czy zarobisz.
Możesz się z tym zgodzić lub nie, ale przyznaj, że daje ci to do myślenia. W ogóle ta forma felietonów, którą właśnie czytasz to też była dla mnie dosyć długa droga. Widzisz jakim językiem jest to pisana, widać tu moją bezpośredniość, moje spojrzenie na prowadzenie biznesu. Nie bardzo się tu powstrzymuję przed wyrażaniem zdania. Mogę pewnie coś stracić, ale ostatnie miesiące pokazały mi, że dużo zyskałam. Trafiają do mnie osoby i firmy, z którymi mam podobną wizję i sposób myślenia. Mamy flow. Pamiętaj – to jaki Ty komunikat (treść, jego język) wysyłasz w świat, ma realny wpływ na to, jacy Klienci do Ciebie będą trafiać. Przykład? Jeśli kochasz kolorowe wnętrza i nie chcesz projektować tych minimalistycznych to w swojej komunikacji, a nawet wizerunku będziesz pokazywać tylko kolor! Ten kolor będzie się też przebijał w Twojej osobie – ubiór, sposób wypowiedzi itp. Jeśli więc trafi do Ciebie podobny charakterologicznie Klient, to ta współpraca nie będzie męką…
Chciałabym, żebyś po przeczytaniu tego tekstu odpowiedziała sobie na jedno pytanie „Czy opinia innych aż tak jest dla mnie ważna, żebym SAMA SIEBIE blokowało, a przez to nie spełniała swoich marzeń?”.
Magda Skibka — specjalistka ds. komunikacji i wizerunku marek z branży wnętrzarskiej i architektonicznej. Od 2015 roku zarządza agencją butikową PLN Design Group. Szkoli, doradza i projektuje komunikację.
Zobacz również: 15 lat minęło. Jak jeden dzień I Komunikację i wizerunek niszczy brak cierpliwości